wtorek, 10 lutego 2015

Yerba mate, futbol i kolonialny klimat, czyli Urugwaj zaskakuje!



Pomysł odwiedzenia Urugwaju narodził się jeszcze w Polsce, ale dopiero w Argentynie zdecydowałam się ostatecznie żeby tam pojechać. Prawdą jest, że o tym kraju wiedziałam jedynie tyle, że leży w Ameryce Południowej, jego stolicą jest Montevideo, a piłka nożna ma się tam całkiem nieźle. Nie umiałam nawet wymienić żadnego nazwiska osoby związanej z państwem, o którym mowa, ani też wcześniej nie miałam stamtąd znajomych. Niewiele informacji jak na kraj, który zasługuje na więcej.





Dziś już wiem, że decyzja o odwiedzeniu Urguwaju była jedną z najtrafniejszych podczas tej podróży, a to głównie za sprawą Colonia del Sacramento, miejsca, które mnie wprost oczarowało. Miasto zostało założone w 1680 roku przez Portugalczyków, a przez kolejne lata stało się przedmiotem sporu z Hiszpanią przez co przechodziło z rąk do rąk tych państw by wreszcie w 1816 trafić pod władzę Brazylijczyków. Koniec końców, od 1828 roku Colonia del Sacramento leży w granicach niepodległego Urugwaju.



Poszedłem łowić ryby, wrócę za 30 min jako idealny przykład luźnej atmosfery.
Kolonialny klimat czuć tutaj na każdym kroku, a urocze uliczki starego miasta sprawiają, że możemy spacerować bez końca. Warto dodać, że wielu południowowmerykańskich reżyserów wybrało właśnie centrum Colonia del Sacramento jako plan filmowy idealnie oddający klimat wcześniejszej epoki. Prawdą jest, że nie bez powodu możemy mieć wrażenie, iż czas się tam zatrzymał. Samo miasteczko jest niewielkie, ale właśnie dzięki temu możemy tam odpocząć od zgiełku. Jako ciekawostkę dodam, że jest to jedyne miejsce w Urugwaju, które trafiło na listę UNESCO.


Tutaj piwa zimniejsze niż serce twojego byłego : )

W Colonia poobserwujemy wędkarzy łowiących ryby, posłuchamy muzyki na żywo na jednym z placów, możemy wspiąć się na latarnię morską, z której roztacza się piękny widok na okolicę, zachwycimy się starymi autami, napijemy się mate i zjemy choripán ( jest to kanapka z kiełbasą, a jej nazwa pochodzi od zlepka słów: chorizo i pan, które w tłumaczeniu oznaczają: kiełbasa i chleb) w jednym z barów.
To właśnie klimat Colonia del Sacramento sprawił, że nieznane mi wcześniej miejsce tak bardzo utkwiło w mojej pamięci.



poniedziałek, 9 lutego 2015

Czy Buenos jest boskie?

Powiązania rodzinne z Buenos Aires

Po 18 godzinach spędzonych w autobusie wreszcie przyszedł czas na pierwszy poranek w Buenos Aires. Odwiedzenie tego miasta marzyło mi się od dawna i może właśnie dlatego miałam co do niego bardzo duże oczekiwania. Co więcej, jestem poniekąd z nim związana, gdyż moja prababcia mieszkała tam i często opowiadała mi historie odnośnie tego miejsca. Jako osoba w podeszłym wieku nadal pamiętała niektóre wyrazy po hiszpańsku, zadziwiając mnie tym samym swoją świetną pamięcią. Żałuję, że to było kilka lat przed tym jak zaczęłam uczyć się języka Cervantesa.
Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy w Buenos była jego europejskość. Nie ma się co dziwić, gdyż miasto od dawna chętnie przyjmowało wpływy włoskie, czy francuskie, które są często widoczne w architekturze. Nie bez powodu nazywa się je Paryżem Ameryki Łacińskiej.















Warto przeżyć

Godny polecenia jest spacer po całej dzielnicy Recoleta, łącznie z odwiedzeniem cmentarza o tej samej nazwie. Powstał on w XIX wieku, jest bardzo charakterystycznym miejscem, gdzie spoczywają prezydenci Argentyny i bardzo ważna dla historii tego kraju pierwsza dama, czyli Eva Perón. Wytchnienia polecam szukać w jednym z parków, które żyją swoim życiem. Warto również poprzechadzać się uliczkami dzielnicy La Boca, zejść z utartych szlaków, nacieszyć się intensywnymi kolorami, nie tracąc przy tym wiele czasu na trochę kiczowate Caminito. To właśnie w tej dzielnicy pozwoliłam sobie zaszaleć i razem ze znajomymi wybraliśmy się do restauracji spróbować prawdziwego, argentyńskiego mięsa.
Nie można również zapomnieć o wizycie w Cafe Tortoni – kawiarni istniejącej od blisko 160 lat, której stałymi bywalcami byli Witold Gombrowicz i Albert Einstein.
Polecam również odwiedziny w klimatycznym Mercado de San Telmo, gdzie można zaopatrzyć się w świeże produkty lub poszperać w starociach.







Brudna strona miasta


Buenos czasami budziło we mnie wstręt. To wszystko za sprawą śmieci wyrzucanych na ulice. Nie mam na myśli kilku papierków, petów, czy gum. Mówię o stertach śmieci segregowanych przez osoby chcące trochę sobie dorobić. Nie muszę chyba już wspominać o fetorze, który miejscami wydobywał się z tych mini wysypisk.

Wyobrażenia mogą nie sprostać rzeczywistości

Myślę, że lepiej jest podróżować bez konkretnych oczekiwań, bo wtedy dane miejsce może nas miło zaskoczyć. Tym razem Buenos Aires nie sprostało chyba moim wyobrażeniom. Nie wiem dokładnie dlaczego, bo przecież spacer po Recolecie wywarł na mnie bardzo duże wrażenie, podobała mi się architektura, La Boca poza utartymi szlakami też miała coś w sobie...Czegoś jednak zabrakło. A może to zbyt duże podobieństwo do Paryża sprawiło, że na widok Buenos nie opadła mi szczęka?





piątek, 16 stycznia 2015

Czy Brazylia jest droga? - informacje praktyczne



Planując wyjazd dużo czasu spędzamy wertując przewodniki, szukając informacji w sieci i na forach. Ja chciałabym Wam trochę to zadanie ułatwić i dodać tutaj kilka sprawdzonych stron/firm/hosteli, z których skorzystałam w Brazylii. Podróż odbywała się w październiku.
Chciałam wszystko uporządkować, więc wyodrębniłam kilka kategorii, które opisuję poniżej. Bazuję głównie na trasie, którą przejechałam i na informacjach, które udało mi się zdobyć. Uwzględniłam również transport z Brazylii do Argentyny i z Urugwaju do Brazylii.
1 real = 1,4 zł

Sao Paulo

Transport:
Do Sao Paulo dotarłam późnym wieczorem, więc wolałam skorzystać z prywatnej firmy przewozowej oferującej transport z lotniska do centrum miasta. Transfer trwa około 2 godzin. Porządne autobusy, WIFI na pokładzie, woda za darmo. Bilet kupujemy w firmowym punkcie przewoźnika na lotnisku. Możliwa jest płatność kartą.
Cena: 42 reale

Tańszą alternatywą dojazdu do centrum może być złapanie autobusu z lotniska w stronę najbliższej stacji metra o nazwie: Tatuapé Metro Station.
W samym Sao Paulo możemy skorzystać z autobusów, metra i kolejki. Miasto słynie jednak z bardzo dużych korków, więc helikoptery latające nad głowami nie powinny nas dziwić. Okazuje się, że prawie każda większa firma posiada na swoim dachu lądowisko, a dzięki temu pracownicy unikają stania w korkach.
Cena pojedynczego biletu waha się od 2 do 3 reali.

Nocleg:
Miałam to szczęście, że nocleg zaoferowała mi koleżanka i chociaż było to dosyć daleko od centrum (dzielnica Granja Julieta) to czułam się jak w małym miasteczku, a nie 20-milionowym mieście. Była to dzielnica ludzi bardzo bogatych, co można było zauważyć po domach, autach i pięknej okolicy.

Jeśli jednak potrzebujecie hotelu blisko lotniska, a nie chcecie jechać do centrum to polecam Monreale Hotel Guarulhos. Hotel nie należy do najtańszych, ale była to najbardziej korzystna dla mnie opcja. W drodze powrotnej po przylocie z Porto Alegre nie chciałam spędzić doby na lotnisku w oczekiwaniu na samolot do Europy i z tego względu zdecydowałam się na mały luksus na koniec podróży. Pyszne i obfite śniadanie, sauna + siłownia, możliwość późniejszego wymeldowania za darmo i bezpłatny transfer z/na lotnisko.
Cena za noc dla jednej osoby to 140 reali.



Sao Paulo – Paraty

Z dworca autobusowego w Sao Paulo odjeżdżają autobusy w wielu kierunkach. Stamtąd też możemy pojechać w stronę Rio de Janeiro, a na naszej trasie znajdować się będzie miejscowość Paraty. Jest ona oddalona o 300 km, co sprawia, że podróż zajmie nam przeszło 4 godziny.
Firma oferująca transfery na tej trasie to Reunidas.
Bilet warto kupić w sieci, ale jest to również możliwe na stoisku firmy na dworcu. Autobusy są wygodne, siedzenia rozkładane do pozycji pół-leżącej. Kierowcy robią co jakiś czas przystanki na stacjach, więc jest to okazja by kupić przekąskę.
Cena: 54 reale

Szukając autobusów warto korzystać z tej strony.


Nocleg:
W Ameryce Południowej bardzo popularna jest sieć hosteli o nazwie Che Lagarto. W Paratach hostel położony jest w uroczym ogrodzie, śniadanie (obfite i bardzo smaczne) jemy na tarasie, wieczorem mamy możliwość zintegrować się z innymi przy muzyce puszczanej przez DJ. Pokoje są codziennie sprzątane. Sejfy są duże, spokojnie zmieści się w nich plecak.
Cena: 21 reali za łóżko w pokoju dla 10 osób, zostałam ulokowana w pokoju dla 8 osób


Paraty – Angra dos Reis

Na dworcu w Paratach powinniśmy wyszukać stanowisko firmy Colitur i zakupić bilety do Angra dos Reis. Czas transferu to dwie godziny.
Cena: 10 reali

Angra dos Reis – Ilha Grande

Wysiadamy z autobusu dokładnie przy porcie skąd dalej ruszamy w stronę Ilha Grande.
Do wyboru mamy szybkie łódki, które kosztują 40 reali (dla turystów) lub wolne za 20 reali. Te wolniejsze wypływają tylko o określonych godzinach, więc wszystko zależy od czasu jakim dysponujemy. Najtańszy statek kosztuje 14 reali i tyle zapłaciłam w drodze powrotnej.
Na wyspie jest zabroniony transport, więc jedyna opcja to trekking lub poruszanie się łódkami. Raz korzystałam z water taxi na trasie Poço - Abraão, która kosztuje około 20 reali.


Nocleg:
El Misti to kolejna sieć hosteli działająca na terenie Brazylii. Hostel położony jest w samym centrum miejscowości Abraão. Plusem są śniadania przygotowywane na ciepło, ale zdecydowany minus to brud w pokojach. Sejfy są niewielkie i znajdują się przy recepcji.
Cena: 32 reale za łóżko w pokoju dla dziewięciu osób. Pokój z łazienką i antresolą.

Angra dos Reis – Rio de Janeiro

Na tej trasie korzystamy z firmy Costa Verde. Bilet bez problemu kupujemy na dworcu w Angra dos Reis. Transfer trwa prawie 3,5 h.
Cena: 43 reale

Rio de Janeiro

Transport:
Mamy do wyboru przede wszystkim metro i autobusy. Jednorazowy bilet na metro kosztuje 3,5 reala i kupujemy go w kasie lub automacie na stacji. Autobusów jest bardzo dużo, ale poruszanie się nimi nie należy do najłatwiejszych rzeczy. Trzeba być bardzo dobrze zorientowanym w topografii miasta lub prosić o pomoc miejscowych. Wszystkie autobusy są na żądanie, więc zatrzymujemy je machając ręką. Żeby wysiąść, musimy zasygnalizować to specjalnym przyciskiem w autobusie. Cena za pojedynczy przejazd to niecałe 3 reale.

Żeby dostać się na lotnisko Galeao można skorzystać z bezpośredniego autobusu (granatowy kolor), którego koszt wynosi 13,5 reala.


Nocleg: 
Rio de Janeiro oferuje nam niezliczoną ilość hosteli, hoteli i kwater. Ja spałam w hostelu El Misti Rio Copacabana, gdzie za noc w pokoju dla 15 osób płaciłam w granicach 22-27 reali. Pokój dla osób z klaustrofobią nie byłby odpowiedni, ale plusem tego hostelu była bliskość metra (po drugiej stronie ulicy), bliskość Copacabany (5 minut pieszo) i pyszne śniadania ( do dziś pamiętam smak soku z mango!).

Atrakcje turystyczne:
Warto skorzystać z Free Walker Tours 

Corcovado – warto pokazać międzynarodową legitymację studencką, udało mi się dostać zniżkę i zapłaciłam tylko 25 reali

Rio de Janeiro - Foz do Iguaçu

Transport:
Skorzystałam z lotu linią lotniczą TAM, a za bezpośredni bilet kupowany miesiąc wcześniej zapłaciłam 74 euro.
Powinniśmy mieć również na uwadze ceny firmy Azul i Gol. W poszukiwaniach może nam pomóc brazylijska wyszukiwarka Decolar.


Foz do Iguaçu

Transport:
Autobusy jeżdżą regularnie, a pojedynczy przejazd to koszt niecałych 3 reali. Co ciekawe, dworzec w Foz pełni stację przesiadkową, na której za darmo możemy przesiąść się na kolejny autobus.

Nocleg:
To był hostel, który najbardziej zapadł mi w pamięci. Iguassu Eco Hostel jest pięknie położony na skraju Parku Narodowego przez co można było obserwować wiele ciekawych zwierząt i ptaków. Poza tym, jeszcze nigdy nie spotkałam się z tak pomocną obsługą w hostelu. Przed wyjazdem do Buenos Aires o mały włos nie spóźniłyśmy się na autobus ze względu na zmianę czasu, o której nie wiedziałyśmy. Miałyśmy 5 minut na spakowanie całego naszego dobytku, a recepcjonista tak się przejął naszą sytuacją, że zaproponował nam darmową podwózkę. W hostelu znajdował się również basen do dyspozycji gości.
Kompleks znajdował się na kompletnym odludziu, więc nie było sklepów w pobliżu, ale oczywiście miało to swoje plusy.
Cena: 30-40 reali za noc w pokoju dla 6 osób





Atrakcje:
Cena wstępu na teren wodospadów po stronie brazylijskiej to 49 reale (wersja podstawowa).

Foz do Iguaçu - Buenos Aires

Bilet kupujemy na dworcu w Foz, który obsługuje przejazdy międzynarodowe (są dwa dworce w tej miejscowości). Korzystamy z usług firmy Pluma. Przejazd trwa 18 godzin, a koszt biletu to 184,5 reala.
Warto pamiętać, że mamy do wyboru kilka opcji komfortu, ja jednak zawsze wybierałam najtańszą i korzystałam z wolnego fotela obok.

Montevideo - Porto Alegre 

Na trasie z Urugwaju do Porto Alegre korzystałam z autobusu firmy EGA. Przejazd trwa 12 godzin w bardzo komfortowych warunkach. Na pokładzie dostajemy poduszki, kocyk, słuchawki, możemy korzystać z systemu rozrywki. Do naszej dyspozycji jest również stewardessa, którą możemy poprosić o napoje. Posiłek jest również wliczony w cenę, ale jedzenie było słabej jakości.Cena przejazdu to prawie 300 zł.


Porto Alegre - Sao Paulo

Żeby móc odwiedzić Urugwaj, musiałam mocno kombinować co do późniejszego przetransportowania się do Sao Paulo, z którego miałam lot powrotny. Najkorzystniej wypadała opcja autobus z Montevideo do Porto Alegre i samolot z Porto Alegre do Sao Paulo. Skorzystałam z usług kolumbijskiej firmy Avianca. Co więcej, na lotnisko dotarłam wcześniej i obsługa bez problemu pozwoliła mi bez dodatkowych opłat lecieć wcześniejszym lotem. Na stronie tamten lot był o wiele droższy ;).
Cena:280 zł

Ceny w Brazylii są trochę wyższe niż w Polsce, ale nie są one aż tak wysokie jak w Urugwaju. W dużych miastach bez problemu możemy znaleźć supermarkety lub miejsca z jedzeniem na wagę, które kuszą swoją ceną. Najdrożej było na Ilha Grande, gdzie ceny w sklepach rzeczywiście różniły się od cen w Rio i Sao Paulo.

Mam nadzieję, że wpis okazał się przydatny. Jeśli pojawią się dodatkowe pytania - z chęcią postaram się na nie odpowiedzieć. Szerokiej drogi!

*W cenie wszystkich noclegów było również zawarte śniadanie.




niedziela, 11 stycznia 2015

Iguazu Falls, czyli najlepsza lekcja przyrody kiedykolwiek!


- Co Ci się najbardziej podobało w Ameryce Południowej?
-Natura.

Właśnie tak wygląda odpowiedź na zadawane przez różnych ludzi pytanie związane z moją podróżą po Ameryce Południowej. Utwierdziłam się w tym przekonaniu odwiedzając Foz, do którego poleciałam prosto z Rio de Janeiro.

Wybór hostelu leżącego przy terenie Parku Narodowego był jedną z najlepszych decyzji jakie podjęłam w czasie tej eskapady. Kontakt z naturą, spokój, cisza, nasłuchiwanie odgłosów dżungli, małpy odwiedzające ośrodek, przylatujące tukany, ale też tysiące gatunków insektów, które skutecznie utrudniały wieczorne pogaduchy przy świetle – to wszystko sprawiło, że pobyt tam był naprawdę niezapomniany.

Tam też poznałam Polaków, z którymi następnego dnia ruszyłam do Ciudad del Este, czyli miasta w Paragwaju nazywanego „największym sklepem Ameryki Południowej”. Taki tytuł otrzymało ze względu na funkcjonującą tam strefę wolnocłową. Zdecydowaliśmy się jeszcze na wizytę w Itaipu, czyli drugiej co do wielkości elektrowni wodnej na świecie. Robiła wrażenie, ale niestety nie udało nam się zobaczyć spektakularnego momentu spuszczania wody. Z głową wypełnioną wszelkimi informacjami na temat turbin, mocy i generatorów, kierowaliśmy się do przejścia granicznego między Brazylią i Paragwajem.

Hałas, skwar i tysiące aut, motorków i innych pojazdów wpływało na to, że z każdą minutą mieliśmy coraz mniej sił. Zdążyliśmy jednak zrobić zakupy (bardzo tanio!), zobaczyć paragwajskie autobusy i poobserwować tamtejsze życie.




Wieczorem do naszego hostelu dotarły również dziewczyny, z którymi dalej miałam kontynuować swoją podróż. Dwa kolejne dni przeznaczyłyśmy na podziwianie wodospadów – pierwszego dnia strony brazylijskiej, a drugiego argentyńskiej. Wodospady Iguazu to prawdziwy cud natury, który jest złożony z 275 wodospadów, a w najwyższym miejscu woda spada z większej wysokości niż w Niagarze.

Nadal jestem pod takim wrażeniem tego miejsca, że żadne słowa nie są w stanie opisać tego, co tam zobaczyłam. Zdjęcia są natomiast tylko namiastką tego cudu natury.