niedziela, 30 marca 2014

Koh Samui wita!


Plany,plany...


Planując wyjazd do Tajlandii, od początku wiedzieliśmy, że chcemy połączyć zwiedzanie z wypoczynkiem. W ten sposób zdecydowaliśmy się podzielić nasze wakacje na dwie części: kilka dni w Bangkoku i okolicach, a następnie wypoczynek na jednej z wysp. Z racji tego, że Azję odwiedziliśmy w sierpniu, czyli w czasie pory deszczowej, wybraliśmy Koh Samui jako naszą wakacyjną destynację. Warto zaznaczyć, że pora deszczowa przebiega tam dość łagodnie, co miało wpływ na nasz wybór. Deszcz padał tylko w nocy, co dawało trochę orzeźwienia. W Bangkoku dwa razy spotkaliśmy się z oberwaniem chmury, które później przerodziło się w słońce. Nie ma się czego bać!


Wyspa kokosowych drzew?


Koh Samui to trzecia co do wielkości wyspa Tajlandii, która znajduje się w południowej części Zatoki Tajlandzkiej. Nazywana jest ‘’wyspą kokosowych drzew’’, które możemy spotkać na każdym kroku. Miejsce przyciąga wielu turystów ze względu na piękne plaże i małe zatoczki. My zdecydowaliśmy się na pobyt w dwóch miejscach: przy plaży Lamai, a następnie przenieśliśmy się na plażę o nazwie Bo Phut. Największą i najbardziej popularną plażą jest Chaweng, ale my zrezygnowaliśmy z niej, chcąc cieszyć się większym spokojem.


 

Jak się dostać na wyspę, gdzie kokosów masa? 


Są przynajmniej cztery opcje w zależności od możliwości finansowych i preferencji podróżniczych.


Linie Bangkok Airways na trasie Bangkok-Koh Samui

      Można lecieć z głównego lotniska w Bangkoku (Suvarnabhumi) liniami Bangkok Airways i po godzinie znaleźć się na lotnisku ( pięknym i niepowtarzalnym!!) na Koh Samui. Jest to opcja wygodniejsza, szybsza, ale też droższa. W zależności od sezonu ceny za bilet w jedną stronę wahają się od 300 do 500zł. My skorzystaliśmy z tej wersji w drodze powrotnej, gdyż  najbardziej nam pasowała do kolejnego lotu. Polecamy linie Bangkok Airways, bardzo dobra obsługa!


      Linie Air Asia wersja I

      Możemy skorzystać z linii lotniczych Air Asia (godne polecenia za swoje cudowne promocje!), które oferują zestaw lot+autobus+prom. Wybieramy lot na trasie Bangkok  (lotnisko Don Mueang) i lecimy do Nakhon Si Thammarat, a następnie mamy transfer autobusem do portu o nazwie Donsak Pier i dalej promem na wyspę. To tam zobaczyłam pierwszy raz delfiny na wolności, niesamowite przeżycie! Wszystko jest bardzo sprawnie zorganizowane. Po przylocie dostajemy naklejkę z logo Air Asia, następnie pracownicy lotniska kierują nas do podstawionego autobusu, którym przemieszczamy się do portu. Przeprawa promowa zajmuje około 1,5 h. Po dotarciu do portu na Koh Samui musimy sami zorganizować sobie dojazd do hotelu. My mieliśmy wcześniej zamówioną taksówkę, która nie przyjechała, więc musieliśmy radzić sobie w inny sposób. Taksówek przy porcie jednak było jak na lekarstwo, a kierowcy bardzo często żądali cen z kosmosu. Trzeba się targować!

Zestaw lot+autobus+prom to tak zwana opcja kombo, za którą płacimy w granicach 100-200zł w jedną stronę.





Linie Air Asia wersja II

      Kolejna opcja jest bardzo podobna do tej poprzedniej. Różnica polega na tym, że lecimy do miasta Surat Thani zamiast do Nakhon Si Thammarat. Cała przeprawa również organizowana jest w całości przez Air Asię. Żeby znaleźć taką opcję, należy wybrać na stronie ‘’Thailand-(Island and city tranfer)''. Ceny również oscylują w granicach 100-200 zł w zależności od daty.




Autobus/pociąg do Surat Thani + prom

      Ostatnia opcja wymaga od nas całkowitego zorganizowania sobie podróży. Jest to wariant dla tych, którzy mają mniej czasu i chcą zobaczyć coś po drodze. Możemy wybrać przejazd pociągiem lub autobusem z Bangkoku do Surat Thani i następnie przeprawa promowa na własną rękę. Trasa liczy około 650 km, więc musimy przeznaczyć na taką podróż o wiele więcej czasu. Dobrą opcją mogą okazać się pociągi/autobusy nocne.



      Koh Samui to idealne miejsce na wypoczynek, ale w okolicach nie brakuje także miejsc, które warto odwiedzić. O tym już wkrótce! Stay tuned!











sobota, 29 marca 2014

Wielka Piątka

5 MIEJSC, KTÓRE WARTO ZOBACZYĆ W BANGKOKU

Bangkok to miejska dżungla, która może niektórych przytłaczać i budzić w nich wstręt. Z drugiej strony, stolica Tajlandii to miasto, które urzeka, fascynuje i pokazuje swój wdzięk i nietuzinkowy charakter.
Stworzyłam dla Was moją piątkę miejsc, które trzeba tam odwiedzić.


1)   Wat Arun, czyli ‘’Świątynia Świtu’’
Świątynia leży na prawym brzegu rzeki Menam i jest to największa atrakcja turystyczna w tamtej części miasta. Można się tam jednak łatwo dostać za pomocą łódki. My korzystaliśmy z portu (pier) blisko stacji kolejki o nazwie Saphantaksin BTS Station.
Świątynia zachwyca, gdyż jej ściany są udekorowane tłuczoną porcelaną pochodzącą z Chin.





2) Wat Phra Keo i Pałac Królewski
To właśnie we wnętrzu jednej ze świątyń możemy znaleźć słynnego szmaragdowego Buddę, który w rzeczywistości wykonany jest z jadeitu. Z tym posągiem łączy się ciekawa historia. W XV wieku w Wat Phra Kaeo w Chiang Rai uderzył piorun, niszcząc tym samym ówczesnego Buddę wykonanego z gipsu. Niespodziewanie pod pękniętą warstwą tego materiału ukazał się lśniący w zielonych barwach Budda. Po różnych perturbacjach, trafił do Wat Phra Kaeo. Dla Tajów jest to bardzo ważne miejsce, w którym modlą się ze stopami skierowanymi na boki.
Jedynym minusem jest przeraźliwa ilość turystów, która w połączeniu z żarem lecącym z nieba, sprawia, że chcemy jak najszybciej uciekać. A szkoda...



3)   Jatujak Market

Nie ukrywam, że przed wyjazdem do Tajlandii naczytałam się o niesamowicie tanich ubraniach, które można tam kupić. Co więcej, mój tata wcześniej tam bywał i pamiętam jak przywoził nam z podróży wiele rzeczy za grosze. Niestety, zawiodłam się po dwóch wizytach w centrach handlowych, w których ceny wcale nie były tak okazyjne. Jedno miejsce to Siam Paragon, gdzie znajdziemy sklepy najlepszych projektantów. Miejsce to warto odwiedzić chociażby ze względu na niesamowitą architekturę. Inne centrum handlowe, w którym pokładaliśmy nadzieję, też nie spełniło naszych oczekiwań. Wszystko zalatywało chińszczyzną i niestety nie udało nam się nic kupić.
Z pomocą w zakupach przyszedł nam mój znajomy z Bangkoku. Zabrał nas do Jatujak Market. Do teraz żałuję, że było to w ostatni dzień naszego pobytu w tym mieście…
To był szał!!!! Niesamowite sklepiki vintage z nietuzinkowymi ubraniami, piękne dodatki, a dla miłośników trampek Converse stanowisko z limitowanymi edycjami sprzed lat.
Co więcej, nie jest to tak bardzo popularne miejsce wśród turystów, bo spotykaliśmy tam prawie samych miejscowych. Mój kolega przyznał, że tylko tam robi zakupy.


4)  Khao San Road
Dwa słowa opisujące to miejsce? Zgiełk i młyn. Mieliśmy się tam spotkać z Tymonem z bloga drogajestcelem.pl , ale niestety do spotkania nie doszło, bo nie mógł dojechać. Zdecydowaliśmy się zwiedzić okolicę na własną rękę.
Jest to dosyć krótka ulica, która słynie z tego, że w pobliżu znajduje się dużo hosteli i jest to po prostu miejsce spotkań backpackersów z całego świata. Po obu stronach ulicy możemy skosztować przeróżnych pyszności (np. skorpionów) czy poszukać wytchnienia w jednej z knajpek. To miejsce żyje! Jeśli ktoś woli – jest dużo salonów tatuażu i masażu. My wybraliśmy drugą opcję. To była ulga po całym dniu chodzenia...
Źródło: http://www.capitalmansion.com/th/travel-guide/54-khao-san-road.html

5) China Town
O tym już było dwa wpisy niżej.

To było pierwsze zetknięcie z Bangkokiem po wylądowaniu na tajskiej ziemi. Niesamowite doznania smakowe i zapachowe. To trzeba poczuć.




Bangkok zrobił na mnie ogromne wrażenie i mam nadzieję, że to nie była moja ostatnia wizyta w tym mieście. Bangkok, hope to visit you soon!