niedziela, 2 sierpnia 2015

Malta, czyli tam, gdzie czas płynie wolniej...

Źródło 

Najpiękniejsze miejsce to takie, w którym czas płynie wolniej, miejscowi uśmiechają się do ciebie bez powodu, a atmosfera sprawia, że czujesz w sercu niesamowitą radość. To miejsce gdzie ważniejsze jest być niż mieć. To właśnie tam można zagubić się w uliczkach podczas porannego spaceru by następnie wypić kawę w uroczej kawiarence z widokiem na morze. Należę do tych osób, które nie wyobrażają sobie życia bez słońca i wody w niedalekiej odległości, bo to właśnie dzięki temu tak bardzo upodobałam sobie wyspiarski klimat. Gdyby jeszcze dodać ładne plaże, ukryte zatoczki i wysokie klify wpadające prosto do morza, to tak wygląda dla mnie raj. Taką właśnie wyobrażam sobie Maltę i choć znajduje się nie aż tak daleko (tylko 3 h podróży samolotem), to wciąż pozostaje dla mnie zagadką. Nie chcę wyjść na ignorantkę, ale jeszcze do niedawna wiedziałam o tym wyspiarskim kraju niczego prócz kilku podstawowych faktów. Zadajcie sobie sami pytania:

-Masz koleżankę/kolegę z Malty?
-Znasz jakąś maltańską potrawę?
-Znasz maltańskich aktorów/pisarzy/artystów?


Opowiedzieliście sobie przecząco? Ja jeszcze jakiś czas temu też, a Maltę utożsamiałam tylko (albo aż) z kuszącym klimatem, cudownymi widokami przyciągającymi turystów z całego świata i tajemniczością.

Źródło

Okazało się jednak, że jest to niesamowicie wielokulturowe państwo, a 151 lat pod panowaniem Brytyjczyków odcisnęło trwałe piętno na jego mieszkańcach. Warto wspomnieć, że na Malcie istnieją dwa języki urzędowe: maltański i angielski. Nie bez powodu ludzie z całego świata przybywają tam na kursy językowe skuszeni cudownym klimatem i dobrym poziomem języka angielskiego. Nauka w szkole nieopodal plaży brzmi świetnie, prawda? W takim klimacie to i słówka szybciej się przyswajają, konstrukcje językowe łatwiej zapamiętują, a wizja pójścia na plażę po zajęciach na pewno działa motywująco.

Źródło

St. Julian’s to miejscowość na północy wyspy słynąca przede wszystkim ze świetnej infrastruktury do nauki języków, klimatycznych miejsc do spacerowania i imprezowych szaleństw.
Tak jak wspomniałam, o St. Julian’s i Malcie wiem jedynie tyle ile udało mi się wyczytać i zaobserwować w Internecie. Zdjęcia i charakterystyczny klimat miejsca wystarczyły jednak bym bezgranicznie zakochała się w nim. Dzięki poszukiwaniom wypisałam kilka punktów, które sprawiają, że St. Julian’s jest miejscem, do którego chciałabym jechać, porównać moje wyobrażenia z rzeczywistością i na własnej skórze przekonać się jak tam jest. 

Źródło

1.Wielu uważa, że brytyjski akcent jest sexy, ja należę do tej grupy. Wielką Brytanię lubię, ale na Malcie klimat jest bliższy mojemu sercu. Napawać się brytyjskim akcentem na plaży? Idealnie!
2. Jako miłośniczka jedzenia planuję spróbować pastizzi, czyli ciastka wypełnionego serem lub groszkiem.
3..Podobno jazda autem na Malcie to wyzwanie. To jak? Szykujemy się na road trip? : )
4Podwieczorek zjedzony w kawiarence schowanej w jednej z  uroczych uliczek St. Julian’s brzmi dobrze, prawda?
 5.Na wyjazdach aparat to moja druga ręka. Marzy mi się by na Malcie obfotografować charakterystyczne kolorowe balkony.
  6Spacer promenadą między St. Julian’s i miasteczkiem Sliema uważam jako jeden z głównych punktów programu. Chodzą słuchy, że łatwo się zakochać w widokach po drodze. Warto sprawdzić!
7.  Ze St. Julian’s już niedaleko by wybrać się na wycieczkę na Gozo i zobaczyć Azure Window!


Siedem punktów by odkryć Maltę, wczuć się w jej atmosferę i naładować akumulatory na zbliżającą się wielkimi krokami jesień. Wyzwanie podjęte by zrealizować ten plan!



sobota, 4 kwietnia 2015

Singapur w 3 dni, czyli co warto zobaczyć.

Osoby przyjeżdżające do Singapuru z nadzieją odwiedzenia wielu zabytkowych miejsc, mogą niestety poczuć się rozczarowane, gdyż to wielokulturowe miasto-państwo w obecnej postaci kształtowało się tak naprawdę w ciągu ostatnich 200 lat. Najwięcej historycznych budynków w Singapurze wiąże się z czasem kolonialnym, ale przez wielokrotne ich odrestaurowywanie, tak naprawdę pozostają one w cieniu ogromnych drapaczy chmur.

W ostatnim wpisie pokazywałam Wam Singapur nocą, bo uważam, że ta pora dodaje mu jeszcze więcej uroku. Dobrym pomysłem jest odwiedzenie niektórych miejsc po zmroku, bo nie dość, że Miasto Lwa należy do bezpiecznych miejsc, to oświetlenie i iluminacje naprawdę robią wrażenie.

W tym wpisie chciałabym Was wziąć jednak na spacer po Singapurze, podczas którego pokażę Wam miejsca warte odwiedzenia podczas krótkiej wizyty.


Yueh Hai Chang Temple to jedna z chińskich świątyń, która znajduje się w biznesowej dzielnicy Raffles Place. Jest idealnym przykładem na to jak tradycyjna architektura łączny się z nowoczesną. Powiem szczerze, że świątynie w gąszczu drapaczy chmur to naprawdę ciekawe połączenie.



W dzielnicy Chinatown na skrzyżowaniu Pagoda Street z South Bridge Road, znajduje się najstarsza hinduska świątynia o nazwie Śri Mariammam. Charakteryzuje się kolorystyką i bogatymi dekoracjami. 


Śri Mariamman jest zachowana w stylu drawidian typowym dla południowych Indii. Charakteryzuje się specyficznym kształtem piramid.




W Azji trafiliśmy akurat na Chiński Nowy Rok, co wiązało się z udekorowanymi ulicami.


Państwo kar. 1400 zł za jedzenie lub picie w środkach komunikacji miejskiej. Smacznego! : )




W Little India zjedliśmy pyszny obiad w typowym barze. To właśnie tam skosztowałam najlepszego chlebka Naan, którego smak pamiętam do dziś.


Orchard Road to mekka wielbicieli zakupów. Sklepy wszystkich możliwych marek, domy handlowe, kawiarnie. Potrzebny tylko portfel pełen dolarów i można szaleć!


Okolice hotelu Marina Bay Sands.


Przy hotelu Marina Bay Sands znajduje się także centrum handlowe ze sklepami światowych projektantów. Co ciekawe, przez dolne piętro przepływa sztuczna rzeka, możemy wypożyczyć łódkę i cieszyć się kolejną atrakcją!




Gardens by the Bay to kompleks, którego główną atrakcją są futurystyczne Supertrees wybrane w 2012 jako najlepszy budynek w świata. Co ciekawe, te drzewa rodem z filmu science fiction mają również ekologiczne zadanie, gdyż dostarczają deszczówkę do całego parku, ale również dostarczają i przetwarzają energię słoneczną wykorzystywaną chociażby do pokazów świetlnych, które odbywają się o 21:30. Widowisko muzyczno-świetlne naprawdę robi wrażenie i potrafi mocno wzruszyć.


Widok od strony ogrodów na hotel Marina Bay Sands i Singapore Flyer, czyli singapurski diabelski młyn.


Na koniec zdjęcie ze spotkania z Basilem, rodowitym Singapurczykiem, a jednocześnie moim bardzo dobrym kolegą. Nie widzieliśmy się blisko 6 lat, więc tematów do rozmów nie było końca.

Singapur, choć bardzo nowoczesny, naprawdę potrafi zachwycić i zadziwić. Mam wrażenie, że to taki przedsionek Azji, miejsce, w którym można się na nią przygotować. Momentami jest europejsko, czasami bardziej egzotycznie. Do Sinagpuru jednak warto jechać i z chęcią zrobiłabym to ponownie.

poniedziałek, 9 marca 2015

Singapore by night



Jadąc do Singapuru miałam trochę mieszane uczucia, bo ciągle zastanawiałam się jak taka miejska dżungla może zachwycać. To miasto - państwo kojarzyło mi się z nowoczesnością, wieżowcami, wysokim poziomem życia. Takie też jest. Przypomina trochę idealnie działający szwajcarski zegarek. Singapurska rzeczywistość to porządek, bardzo duże nakłady finansowe na edukację, technologię i służbę zdrowia. Warto wspomnieć, że gospodarka tego kraju jest jedną z najszybciej rozwijających się na świecie. W kwestii bezpieczeństwa muszę przyznać, że w środku nocy czułam się tam całkowicie pewnie, a mam wrażenie, że trzymając nawet plik gotówki na ulicy, nikt nie zwróciłby na to większej uwagi.
Dzisiaj chciałabym Was zabrać na nocny spacer po Singapurze, gdyż mam wrażenie, że właśnie wtedy zaczyna on żyć swoim życiem.



Państwo kar

Tak wysoki poziom życia jest możliwy dzięki kontroli państwa nad obywatelami. Zabronione jest jedzenie i picie w środkach komunikacji. Za taką przyjemność trzeba liczyć się z mandatem w wysokości od 1000zł! Tępiony jest również wandalizm, co dziwić zupełnie nie powinno. Co więcej, jakiś czas temu była głośna sprawa w mediach o Niemcach, którzy namalowali graffiti w metrze i zostali skazani przez sąd na więzienie i karę chłosty. Wiele osób pewnie już też słyszało o sławnym zakazie posiadania i żucia gum. Również za to można liczyć się z zapłaceniem drogich mandatów, choć mój kolega pochodzący właśnie stamtąd przyznał, że ten zakaz nie jest aż tak drastycznie przestrzegany. Miłośników gum mogę jednak pocieszyć, że na każdym kroku można kupić inne pastylki, Mentosy, czy gumy rozpuszczalne.





Multikulti

Singapur jest bardzo multikulturowy, a jego językiem urzędowym jest angielski. Na ulicach można zauważyć wiele nacji, choć trzeba przyznać, że zdecydowaną większość stanowią Chińczycy. To państwo przyciąga jednak wiele osób z zachodu, które osiedlają się tam na stałe.
Trzeba jednak dodać, że nie należy ono jednak do tanich miejsc i trzeba się z tym liczyć. Noclegi, jedzenie, atrakcje turystyczne – wszystko jest drogie, więc ceny mogą nas czasami przysporzyć o ból głowy.




Zielono mi

Choć Singapur jest jednym z najnowocześniejszych miast Azji, nie brakuje w nim terenów zielonych. To była dla mnie jedna z największych niespodzianek, gdyż nie zdawałam sobie sprawy, że znajdę tam tyle zieleni i parków. Miejscowi chyba nie doceniają jednak tych miejsc, bo ich ulubioną rozrywką jest…chodzenie po centrach handlowych. Traktują to jako zabicie nudy i możliwość odpoczynku od skwaru. Co ciekawe, często wybierają dłuższą drogę z pracy tylko po to, by w centrum handlowym uniknąć wysokich temperatur.
Tyle tytułem wstępu. Jedno jest pewne: ta miejska dżungla intryguje i nie można przejść obok niej obojętnie.



czwartek, 12 lutego 2015

Montevideo: gorsza znajoma Buenos Aires?


Montevideo nie należy do szczególnie turystycznych miejsc, a dzieje się tak pewnie za sprawą jego darzonej miłością koleżanki - Buenos Aires. To właśnie leżąca niedaleko stolica Argentyny jest tłumnie odwiedzana każdego roku przez tysiące ludzi z całego świata. Montevideo w tym porównaniu wypada słabo, ale właśnie dzięki temu jest bardziej autentyczne i nieskażone jeszcze masową turystyką. Z pewnością jest to miasto, które ma potencjał.






W tyle Puerta de la Ciudadela, czyli pamiątka z czasów kolonialnych będąca wejściem do kolonialnej części stolicy.

Szwajcaria Ameryki Południowej 

Urugwaj nazywany jest Szwajcarią Ameryki Południowej i dzieje się to nie bez powodu. Na pierwszy rzut oka można zauważyć sporą różnicę między krajami tego samego kontynentu. Urugwaj jest bardziej uporządkowany, czystszy, bardziej rozwinięty. Ku mojemu zdziwieniu, nawet lokalne autobusy miały Wi-Fi na pokładzie. Co więcej, bezpieczeństwo też jest tam na o wiele wyższym poziomie, ani razu nie czułam się tam zagrożona.




Specyficzny luz Montevideo

Urugwaj był jakiś czas temu popularny w mediach za sprawą legalizacji marihuany, która jednak dla turysty jest niemożliwa do zdobycia. Zakupu mogą dokonać tylko obywatele Urugwaju, którzy skończyli 18 lat i zarejestrowali się w sieci aptek. Narkotyki nie są tam jednak potrzebne by poczuć specyficzny luz. Nawet kierowcy autobusów są w stanie zatrzymać się by powiedzieć, że twój tyłek jest lepszy niż pupa Beyoncé i Shakiry razem wzięta. 

Ryba w bułce jako popularna przekąska.



Nietuzinkowy prezydent

Wczoraj pisałam o tym, że przed wyjazdem do Urugwaju nie umiałam wymienić żadnego nazwiska związanego z tym krajem. To prawda, choć kojarzyłam jedną osobę – José Mujica, czyli obecnego prezydenta Urugwaju. Jest to osoba, z której wielcy tego świata powinni brać przykład. Bo który prezydent jeździ starym Volkswagenem i 90% swojej pensji przeznacza na cele charytatywne? Który podczas zimy (0 stopni w Urugwaju) udzielił noclegu bezdomnym w swoim prezydenckim pałacu? Taka postawa naprawdę budzi podziw.
Kto by pomyślał, że Urugwaj, który miał być poniekąd zapchajdziurą, tak bardzo mi się spodoba?