piątek, 16 stycznia 2015

Czy Brazylia jest droga? - informacje praktyczne



Planując wyjazd dużo czasu spędzamy wertując przewodniki, szukając informacji w sieci i na forach. Ja chciałabym Wam trochę to zadanie ułatwić i dodać tutaj kilka sprawdzonych stron/firm/hosteli, z których skorzystałam w Brazylii. Podróż odbywała się w październiku.
Chciałam wszystko uporządkować, więc wyodrębniłam kilka kategorii, które opisuję poniżej. Bazuję głównie na trasie, którą przejechałam i na informacjach, które udało mi się zdobyć. Uwzględniłam również transport z Brazylii do Argentyny i z Urugwaju do Brazylii.
1 real = 1,4 zł

Sao Paulo

Transport:
Do Sao Paulo dotarłam późnym wieczorem, więc wolałam skorzystać z prywatnej firmy przewozowej oferującej transport z lotniska do centrum miasta. Transfer trwa około 2 godzin. Porządne autobusy, WIFI na pokładzie, woda za darmo. Bilet kupujemy w firmowym punkcie przewoźnika na lotnisku. Możliwa jest płatność kartą.
Cena: 42 reale

Tańszą alternatywą dojazdu do centrum może być złapanie autobusu z lotniska w stronę najbliższej stacji metra o nazwie: Tatuapé Metro Station.
W samym Sao Paulo możemy skorzystać z autobusów, metra i kolejki. Miasto słynie jednak z bardzo dużych korków, więc helikoptery latające nad głowami nie powinny nas dziwić. Okazuje się, że prawie każda większa firma posiada na swoim dachu lądowisko, a dzięki temu pracownicy unikają stania w korkach.
Cena pojedynczego biletu waha się od 2 do 3 reali.

Nocleg:
Miałam to szczęście, że nocleg zaoferowała mi koleżanka i chociaż było to dosyć daleko od centrum (dzielnica Granja Julieta) to czułam się jak w małym miasteczku, a nie 20-milionowym mieście. Była to dzielnica ludzi bardzo bogatych, co można było zauważyć po domach, autach i pięknej okolicy.

Jeśli jednak potrzebujecie hotelu blisko lotniska, a nie chcecie jechać do centrum to polecam Monreale Hotel Guarulhos. Hotel nie należy do najtańszych, ale była to najbardziej korzystna dla mnie opcja. W drodze powrotnej po przylocie z Porto Alegre nie chciałam spędzić doby na lotnisku w oczekiwaniu na samolot do Europy i z tego względu zdecydowałam się na mały luksus na koniec podróży. Pyszne i obfite śniadanie, sauna + siłownia, możliwość późniejszego wymeldowania za darmo i bezpłatny transfer z/na lotnisko.
Cena za noc dla jednej osoby to 140 reali.



Sao Paulo – Paraty

Z dworca autobusowego w Sao Paulo odjeżdżają autobusy w wielu kierunkach. Stamtąd też możemy pojechać w stronę Rio de Janeiro, a na naszej trasie znajdować się będzie miejscowość Paraty. Jest ona oddalona o 300 km, co sprawia, że podróż zajmie nam przeszło 4 godziny.
Firma oferująca transfery na tej trasie to Reunidas.
Bilet warto kupić w sieci, ale jest to również możliwe na stoisku firmy na dworcu. Autobusy są wygodne, siedzenia rozkładane do pozycji pół-leżącej. Kierowcy robią co jakiś czas przystanki na stacjach, więc jest to okazja by kupić przekąskę.
Cena: 54 reale

Szukając autobusów warto korzystać z tej strony.


Nocleg:
W Ameryce Południowej bardzo popularna jest sieć hosteli o nazwie Che Lagarto. W Paratach hostel położony jest w uroczym ogrodzie, śniadanie (obfite i bardzo smaczne) jemy na tarasie, wieczorem mamy możliwość zintegrować się z innymi przy muzyce puszczanej przez DJ. Pokoje są codziennie sprzątane. Sejfy są duże, spokojnie zmieści się w nich plecak.
Cena: 21 reali za łóżko w pokoju dla 10 osób, zostałam ulokowana w pokoju dla 8 osób


Paraty – Angra dos Reis

Na dworcu w Paratach powinniśmy wyszukać stanowisko firmy Colitur i zakupić bilety do Angra dos Reis. Czas transferu to dwie godziny.
Cena: 10 reali

Angra dos Reis – Ilha Grande

Wysiadamy z autobusu dokładnie przy porcie skąd dalej ruszamy w stronę Ilha Grande.
Do wyboru mamy szybkie łódki, które kosztują 40 reali (dla turystów) lub wolne za 20 reali. Te wolniejsze wypływają tylko o określonych godzinach, więc wszystko zależy od czasu jakim dysponujemy. Najtańszy statek kosztuje 14 reali i tyle zapłaciłam w drodze powrotnej.
Na wyspie jest zabroniony transport, więc jedyna opcja to trekking lub poruszanie się łódkami. Raz korzystałam z water taxi na trasie Poço - Abraão, która kosztuje około 20 reali.


Nocleg:
El Misti to kolejna sieć hosteli działająca na terenie Brazylii. Hostel położony jest w samym centrum miejscowości Abraão. Plusem są śniadania przygotowywane na ciepło, ale zdecydowany minus to brud w pokojach. Sejfy są niewielkie i znajdują się przy recepcji.
Cena: 32 reale za łóżko w pokoju dla dziewięciu osób. Pokój z łazienką i antresolą.

Angra dos Reis – Rio de Janeiro

Na tej trasie korzystamy z firmy Costa Verde. Bilet bez problemu kupujemy na dworcu w Angra dos Reis. Transfer trwa prawie 3,5 h.
Cena: 43 reale

Rio de Janeiro

Transport:
Mamy do wyboru przede wszystkim metro i autobusy. Jednorazowy bilet na metro kosztuje 3,5 reala i kupujemy go w kasie lub automacie na stacji. Autobusów jest bardzo dużo, ale poruszanie się nimi nie należy do najłatwiejszych rzeczy. Trzeba być bardzo dobrze zorientowanym w topografii miasta lub prosić o pomoc miejscowych. Wszystkie autobusy są na żądanie, więc zatrzymujemy je machając ręką. Żeby wysiąść, musimy zasygnalizować to specjalnym przyciskiem w autobusie. Cena za pojedynczy przejazd to niecałe 3 reale.

Żeby dostać się na lotnisko Galeao można skorzystać z bezpośredniego autobusu (granatowy kolor), którego koszt wynosi 13,5 reala.


Nocleg: 
Rio de Janeiro oferuje nam niezliczoną ilość hosteli, hoteli i kwater. Ja spałam w hostelu El Misti Rio Copacabana, gdzie za noc w pokoju dla 15 osób płaciłam w granicach 22-27 reali. Pokój dla osób z klaustrofobią nie byłby odpowiedni, ale plusem tego hostelu była bliskość metra (po drugiej stronie ulicy), bliskość Copacabany (5 minut pieszo) i pyszne śniadania ( do dziś pamiętam smak soku z mango!).

Atrakcje turystyczne:
Warto skorzystać z Free Walker Tours 

Corcovado – warto pokazać międzynarodową legitymację studencką, udało mi się dostać zniżkę i zapłaciłam tylko 25 reali

Rio de Janeiro - Foz do Iguaçu

Transport:
Skorzystałam z lotu linią lotniczą TAM, a za bezpośredni bilet kupowany miesiąc wcześniej zapłaciłam 74 euro.
Powinniśmy mieć również na uwadze ceny firmy Azul i Gol. W poszukiwaniach może nam pomóc brazylijska wyszukiwarka Decolar.


Foz do Iguaçu

Transport:
Autobusy jeżdżą regularnie, a pojedynczy przejazd to koszt niecałych 3 reali. Co ciekawe, dworzec w Foz pełni stację przesiadkową, na której za darmo możemy przesiąść się na kolejny autobus.

Nocleg:
To był hostel, który najbardziej zapadł mi w pamięci. Iguassu Eco Hostel jest pięknie położony na skraju Parku Narodowego przez co można było obserwować wiele ciekawych zwierząt i ptaków. Poza tym, jeszcze nigdy nie spotkałam się z tak pomocną obsługą w hostelu. Przed wyjazdem do Buenos Aires o mały włos nie spóźniłyśmy się na autobus ze względu na zmianę czasu, o której nie wiedziałyśmy. Miałyśmy 5 minut na spakowanie całego naszego dobytku, a recepcjonista tak się przejął naszą sytuacją, że zaproponował nam darmową podwózkę. W hostelu znajdował się również basen do dyspozycji gości.
Kompleks znajdował się na kompletnym odludziu, więc nie było sklepów w pobliżu, ale oczywiście miało to swoje plusy.
Cena: 30-40 reali za noc w pokoju dla 6 osób





Atrakcje:
Cena wstępu na teren wodospadów po stronie brazylijskiej to 49 reale (wersja podstawowa).

Foz do Iguaçu - Buenos Aires

Bilet kupujemy na dworcu w Foz, który obsługuje przejazdy międzynarodowe (są dwa dworce w tej miejscowości). Korzystamy z usług firmy Pluma. Przejazd trwa 18 godzin, a koszt biletu to 184,5 reala.
Warto pamiętać, że mamy do wyboru kilka opcji komfortu, ja jednak zawsze wybierałam najtańszą i korzystałam z wolnego fotela obok.

Montevideo - Porto Alegre 

Na trasie z Urugwaju do Porto Alegre korzystałam z autobusu firmy EGA. Przejazd trwa 12 godzin w bardzo komfortowych warunkach. Na pokładzie dostajemy poduszki, kocyk, słuchawki, możemy korzystać z systemu rozrywki. Do naszej dyspozycji jest również stewardessa, którą możemy poprosić o napoje. Posiłek jest również wliczony w cenę, ale jedzenie było słabej jakości.Cena przejazdu to prawie 300 zł.


Porto Alegre - Sao Paulo

Żeby móc odwiedzić Urugwaj, musiałam mocno kombinować co do późniejszego przetransportowania się do Sao Paulo, z którego miałam lot powrotny. Najkorzystniej wypadała opcja autobus z Montevideo do Porto Alegre i samolot z Porto Alegre do Sao Paulo. Skorzystałam z usług kolumbijskiej firmy Avianca. Co więcej, na lotnisko dotarłam wcześniej i obsługa bez problemu pozwoliła mi bez dodatkowych opłat lecieć wcześniejszym lotem. Na stronie tamten lot był o wiele droższy ;).
Cena:280 zł

Ceny w Brazylii są trochę wyższe niż w Polsce, ale nie są one aż tak wysokie jak w Urugwaju. W dużych miastach bez problemu możemy znaleźć supermarkety lub miejsca z jedzeniem na wagę, które kuszą swoją ceną. Najdrożej było na Ilha Grande, gdzie ceny w sklepach rzeczywiście różniły się od cen w Rio i Sao Paulo.

Mam nadzieję, że wpis okazał się przydatny. Jeśli pojawią się dodatkowe pytania - z chęcią postaram się na nie odpowiedzieć. Szerokiej drogi!

*W cenie wszystkich noclegów było również zawarte śniadanie.




niedziela, 11 stycznia 2015

Iguazu Falls, czyli najlepsza lekcja przyrody kiedykolwiek!


- Co Ci się najbardziej podobało w Ameryce Południowej?
-Natura.

Właśnie tak wygląda odpowiedź na zadawane przez różnych ludzi pytanie związane z moją podróżą po Ameryce Południowej. Utwierdziłam się w tym przekonaniu odwiedzając Foz, do którego poleciałam prosto z Rio de Janeiro.

Wybór hostelu leżącego przy terenie Parku Narodowego był jedną z najlepszych decyzji jakie podjęłam w czasie tej eskapady. Kontakt z naturą, spokój, cisza, nasłuchiwanie odgłosów dżungli, małpy odwiedzające ośrodek, przylatujące tukany, ale też tysiące gatunków insektów, które skutecznie utrudniały wieczorne pogaduchy przy świetle – to wszystko sprawiło, że pobyt tam był naprawdę niezapomniany.

Tam też poznałam Polaków, z którymi następnego dnia ruszyłam do Ciudad del Este, czyli miasta w Paragwaju nazywanego „największym sklepem Ameryki Południowej”. Taki tytuł otrzymało ze względu na funkcjonującą tam strefę wolnocłową. Zdecydowaliśmy się jeszcze na wizytę w Itaipu, czyli drugiej co do wielkości elektrowni wodnej na świecie. Robiła wrażenie, ale niestety nie udało nam się zobaczyć spektakularnego momentu spuszczania wody. Z głową wypełnioną wszelkimi informacjami na temat turbin, mocy i generatorów, kierowaliśmy się do przejścia granicznego między Brazylią i Paragwajem.

Hałas, skwar i tysiące aut, motorków i innych pojazdów wpływało na to, że z każdą minutą mieliśmy coraz mniej sił. Zdążyliśmy jednak zrobić zakupy (bardzo tanio!), zobaczyć paragwajskie autobusy i poobserwować tamtejsze życie.




Wieczorem do naszego hostelu dotarły również dziewczyny, z którymi dalej miałam kontynuować swoją podróż. Dwa kolejne dni przeznaczyłyśmy na podziwianie wodospadów – pierwszego dnia strony brazylijskiej, a drugiego argentyńskiej. Wodospady Iguazu to prawdziwy cud natury, który jest złożony z 275 wodospadów, a w najwyższym miejscu woda spada z większej wysokości niż w Niagarze.

Nadal jestem pod takim wrażeniem tego miejsca, że żadne słowa nie są w stanie opisać tego, co tam zobaczyłam. Zdjęcia są natomiast tylko namiastką tego cudu natury.
















niedziela, 4 stycznia 2015

Havaianas, Caipirinhas i brazylijskie pośladki, czyli Rio de Janeiro!


Chciałam jeszcze zostać na Ilha Grande, wdrapać się na Pico de Papagaio, pochodzić innymi szlakami. Chciałam… Cisza, spokój, bezpieczeństwo – wszystko to miałam na wyspie. Teraz miałam jechać w stronę turystycznego i tłocznego Rio de Janeiro. Trochę się bałam, bo przez ostatnie kilka ostatnich dni nie musiałam mieć oczu wokół głowy, nie musiałam uważać na każdym kroku, a teraz znowu miałam się pchać do miejsca cieszącego się niezbyt dobrą opinią pod względem bezpieczeństwa.

Decyzja była jednak prosta. Być w Brazylii i nie odwiedzić Rio de Janeiro? Odpada!

Razem z kolegą zza zachodniej granicy ruszyliśmy w stronę Angra dos Reis skąd już każdy z nas udał się w innym kierunku. Trzy godziny w autobusie i docieram na największy dworzec autobusowy w Rio. Szok. Tłumy ludzi, a wielu z nich wygląda tak jakby chciało mnie okraść. Zagubiona Europejka obładowana plecakami wydawała się pewnie łatwym kąskiem. Jestem trochę nerwowa, ale nie daję tego po sobie poznać. Szukam autobusu, który ma mnie dowieźć w okolice Copacabany, gdzie mieści się mój hostel.




Jeszcze w autobusie jeden mężczyzna zdeklarował się, że powie mi na którym przystanku powinnam wysiąść. Już na ulicy zdecydował się zaprowadzić mnie pod drzwi hostelu. Wcześniej zdążył wypytać o kraj, wyznanie, przyjaciół. Przypuszczam, że nie miał nic złego na myśli, przynajmniej nie wyglądał na takiego, ale skłamałam, że w hostelu czekają na mnie znajomi, z którymi podróżuję.
W Rio czułam się lepiej niż w Sao Paulo. Możliwe, że pierwszy szok miałam za sobą i różnice społeczne nie wprawiały mnie już w takie osłupienie.



Zdążyłam zwiedzić centrum z Free Walking Tours, zrobić selfie z Chrystusem Odkupicielem, wypić kilka Caipirinhas, zakupić niejedną parę Havaianasów, pospacerować po Copacabanie i zobaczyć słynne, brazylijskie pośladki na Ipanemie, zagubić się w uliczkach mojej dzielnicy, odwiedzić bazar, zjeść w typowym barze dla lokalsów, podziwiać panoramę ( nie bez powodu mówi się, że Bóg stworzył świat w sześć dni, a siódmy zostawił na Rio) i po prostu poczuć klimat miasta. Nie miałam wystarczająco dużo czasu by zobaczyć wszystko, ale przynajmniej mam wymówkę by tam jeszcze wrócić. Prawda jest taka, że chmury też troszkę pokrzyżowały plany i zrezygnowałam z wjazdu na Górę Cukru. 




Wychodzę jednak z założenia, że lepiej usiąść w barze, obserwować ludzi, spacerować i wczuwać się w klimat miejsca niż bezsensownie zaliczać kolejne atrakcje turystyczne.


Rio de Janeiro da się lubić!





<a href="http://www.bloglovin.com/blog/13438837/?claim=n5f6879cqn2">Follow my blog with Bloglovin</a>

czwartek, 1 stycznia 2015

Wyspiarski klimat, czyli wspomnienia z Ilha Grande


Po szalonej nocy w rytmach coco i forró w miejscowym centrum kultury, przyszedł czas na pożegnanie z Paratami. Ostatnie śniadanie w ogrodzie z przebiegłymi makakami czekającymi na resztki jedzenia, pożegnanie ze znajomymi poznanymi w hostelu i obładowana plecakami ruszyłam szybkim krokiem na dworzec autobusowy. Kolejnym celem było Angra dos Reis oddalone o 96 km.
Miasto położone jest na wzgórzach, które wygląda jak jedna wielka favela. Nie wywiera dobrego wrażenia, ale z racji swojej lokalizacji, łatwo się można stamtąd dostać na Ilha Grande.


Mkniemy szybką motorówką, czuję wiatr we włosach, a momentami z lekkim niepokojem zerkam na chłopaka kierującego łódką. Lubię prędkość, ale zaczynam się w myślach modlić żebyśmy szczęśliwie dotarli na miejsce. Po 15 minutach jesteśmy już w Abraão, czyli największej miejscowości na wyspie.
Cisza, spokój i upał, który prawie nie pozwala żyć. Szybko odnalazłam swój hostel, co nie było trudne, bo w Abraão są dosłownie dwie ulice na krzyż.





Wyspa jest w całości chroniona, więc transport lądowy nie jest na niej możliwy. Jadąc tam myślałam, że nic nie będzie w stanie przebić Paratów, które naprawdę skradły moje serce. Spokój, bliskość natury i wyspiarski klimat jednak sprawiły, że Ilha Grande spokojnie mogła walczyć o koszulkę lidera.
Wyspa oferuje nam wiele możliwości. Dla mnie najważniejsze było dotarcie do plaży Lopes Mendes uznawanej w wielu rankingach za jedną z najpiękniejszych na świecie. Razem z poznanymi Brazylijczykami ruszyliśmy o poranku w stronę upragnionego miejsca. Trasa biegnie przez dżunglę, momentami jest ciężko, a dodatkowo skwar w niczym nie pomaga. Nie pamiętam ile razy przeklnęłam przez kolejne ostre podejście. Łatwo nie było, ale plaża wynagradza nam wszystko.
Po wizycie na Mauritiusie wszystkie plaże porównuję z tymi, które tam zobaczyłam. Ta jednak była wyjątkowa dzięki piaskowi. Był tak delikatny, że aż trudno to opisać.










Dni na Ilha Grande mijały szybko i leniwie. Nie bez powodu tak bardzo lubię klimat wysp…