Ostatnie dni przed wyjazdem mijają na załatwianiu, planowaniu, czytaniu i dokształcaniu się. Lubię wiedzieć jak najwięcej o miejscach, do których jadę. Dzięki temu można uniknąć faux pas już na wejściu. Wiecie, że w Tajlandii jest bezwzględnie zakazane dotykanie ludzi w głowę? Tajowie wierzą, że jest to siedziba duszy, a tym samym najważniejsza część ciała. Jest to odbierane za bardzo ciężką obrazę. Nie miałam w planach dotykać w to miejsce każdego napotkanego tam człowieka, bo byłoby to co najmniej dziwne. Nie można jednak wykluczyć, że nie spotkamy dzieci lub niemowlaków, a wtedy głaskanie po głowie w naszej kulturze to rzecz naturalna.
Kolejna ciekawa rzecz to forma przywitania. W Tajlandii nie praktykuje się uścisku dłoni, a tradycyjnym sposobem przywitania się jest wai, czyli złożenie rąk jak do modlitwy. Rozróżnia się również odmienne przywitania w zależności od hierarchii. Tym sposobem, osoby o niższym statusie społecznym pozdrawiamy umieszczając przy ukłonie kciuki na wysokości klatki piersiowej, a witając się z mnichami kciuki powinny znaleźć się pomiędzy brwiami. Nie ukrywam, że jest to dla mnie troszkę zakręcone, ale też ciekawe. Postaram obserwować jak przywitania wyglądają w praktyce.
Tajowie przykładają bardzo dużą uwagę do stroju. Osoby, które nie ubierają się przyzwoicie, są uważane jako biedne lub wręcz za aspołeczne. Co więcej, Tajowie śmieją się z zachodnich turystów, którzy prezentują się w typowo podróżniczym zestawie ubrań. Nazywają ich falang kii nok, co na język polski można przetłumaczyć jako ''cudzoziemiec z Zachodu, na którego narobił ptak''. Taki ubiór jest dopuszczalny tylko na plaży, a z tego wynika, że każdy turysta powinien mieć w walizce jeden elegancki zestaw ubrań w razie wizyty w tajskim domu lub urzędzie.
Swoją drogą, gdyby ktoś planował wyjazd do Krainy uśmiechu to polecam przewodnik Bezdroży pt. Tajlandia - Świątynie, pływające targi i rajskie plaże. Zawiera prawie 800 stron przydatnych informacji, z których na pewno skorzystamy już na miejscu.
Walizki w większości zapakowane, a już za kilkanaście godzin wyruszamy na podbój Azji. Dawno nie byłam tak podekscytowana. Pół roku planowania i wyczekiwania tego wyjazdu wreszcie stanie się rzeczywistością.
Trzymajcie kciuki za bezpieczną, długaśną podróż! Żeby dotrzeć do Bangkoku pojedziemy autem, trzema pociągami (sprawdzimy połączenie kolejowe z Warszawy Centralnej na Okęcie, bo jeszcze z niego nie korzystaliśmy, a podobno 25 minut starczy, by znaleźć się na lotnisku) i wzniesiemy się w powietrze dwa razy.